Forum RPG Forum Strona Główna RPG Forum
Forum o grach RPG
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

O The Elder Scrolls III Morrowind

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum RPG Forum Strona Główna -> Morrowind
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Xardas
Moderator
Moderator



Dołączył: 18 Paź 2006
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lodz

PostWysłany: Czw 16:06, 19 Paź 2006    Temat postu: O The Elder Scrolls III Morrowind





Sam "The Elder Scrolls III: Morrowind" to produkcja znanej firmy Bethesda Softworks. Starsi gracze zapewne pamiętają tytuł Arena, a potem jego następcę, jak na swoje czasy niesamowicie rozbudowanego, lecz posiadającego ogromną ilość błędów Daggerfalla. To, z czym przyjdzie nam się teraz zapoznać, jest swoistego rodzaju kontynuacja tamtych, dawno rozpoczętych przygód. Tytułowy Morrowind to jeden z regionów świata Tamriel. Mały archipelag wysepek zasiedlony głównie przez ciemnoskóre elfy, Dunmery. Na początku mało o nim wiemy, lecz w miarę postępów w grze będzie nam dane poznawać historię krainy. Zabawa ta opiera się głownie na rozmowach z napotykanymi postaciami. Wydawać by się mogło nudne, ale znacznie ułatwia nam to potem rozeznanie się w panujących na ziemiach, wirtualnych układach. Przygodę rozpoczynamy dość mało ciekawie, bo budząc się na statku, niestety jako więzień. Po okresie niepewności, od nieznajomego przybysza dowiadujemy się, że jesteśmy na przystani zwanej Seyda Neon. Po chwili wolność zostaje nam zwrócona i od tego miejsca zaczynamy swoją wędrówkę. Pierwsza chwila z nowym tytułem, na ogół, należy do tych przyjemnych. Tym razem nie było inaczej, do tego doszło jeszcze lekkie, aczkolwiek bardzo pozytywne zaskoczenie. Bo grafika od początku nie rzuca tak na kolana, jak robi to dźwięk. Wszystko to, co dociera do naszych uszu jest pierwszej jakości. Odgłosy natury i otoczenia, szum wody, bardzo naturalne. A partie głosowe postaci to już prawdziwe cudo, po prostu pełen profesjonalizm. Przy okazji ogromne pochwały za jakość polskiej wersji językowej, bo widać, że robiona jest ze sporym wkładem i nie pozwolono sobie na ani gram kiczu. Zdarza się, że bardzo rzadko trafimy na jakiegoś buga, jednak mimo to całość prac należy ocenić bardzo wysoko. Dla osób ze słabszą znajomością angielskiego będzie to wielki plus. Dialogów i tekstów jest bowiem prawdziwy ogrom (5000 stron maszynopisu). Do tego, tłem dla naszych działań, jest dość ciekawy podkład muzyczny. Nie jest to coś pokroju ścieżki z Metal Gear Solid czy Halo, ale nie zapominajmy, że mamy do czynienia z zupełnie innym typem rozgrywki. Muzyczka po kilku dniach grania zaczyna zwyczajnie nudzić, co nie dziwi, bo gra nie została wydana na DVD (wtedy muzyki mogło i powinno by być więcej). W każdym razie jeśli chodzi o aspekt dźwiękowy, nie mam nic do zarzucenia. Więcej, jestem zachwycony! Bez wysiłku i zastanawiania odkryłem też, czemu od razu nie oczarowała mnie grafika - otóż byłem na statku, a właściwie pod jego pokładem. Wystarczy wyjść na zewnątrz, by poznać piękno i bogactwo wykreowanego świata. Ten poraża nas swoją rozległością i rozmachem. Mamy miasta, lochy, lasy, skaliste tereny... kilka razy się zgubiłem - dobrze, że jest mapa... Wszystko, co spotykamy na swojej drodze wygląda rewelacyjnie. Od strony graficznej nawet dziś ciężko produkcji cokolwiek zarzucić. Mamy zmienne warunki pogodowe, pory dnia, czy świetnie wyglądającą wodę. Mi lekko przypomina rtęć, mimo to, robi jednak ogromne wrażenie. Wystarczy iść do tyłu i zobaczyć pozostawiony przez nas efekt - rewelacja. Może jednak nie do końca wystarczy, bo bajerek widoczny jest dopiero na kartach graficznych od GeForce 3/Radeon 8500 w górę. Tutaj dla Was kilka słów o kodzie programistów z Betesda. Podchodząc do gry po upływie dość długiego okresu czasu miałem uśmiech na twarzy. Tak, fajnie będzie pograć na największych ustawieniach ze wszystkimi detalami - mam o wiele mocniejszy sprzęt niż wtedy. A tu zaskoczenie, chodzi tak akurat, ale wcale nie za szybko. Małe testy, zabawa ustawieniami, i małe rozczarowanie. Po pierwsze, grze wyraźnie obojętne czy mamy Radeona 9700 czy GeForce 4 - testowałem. Może nie do końca (FSAA, ANIZO), ale wpływ karty graficznej na wydajność jest doprawdy niewielki. Do tego różnice w ilości fps przy zmianie np.z 1280x960 do 1024x768 czy 1600x1200 są minimalne.! Doprawdy nie spotkałem się jeszcze z czymś takim, ale jedno jest pewne - zalecam posiadanie mocnego procesora i sporej ilości pamięci ram. Gra Wam to wynagrodzi, zapewniam. Spokojnie, nie znaczy to wcale, że nie można pograć na słabszych maszynach. Właśnie ta niewrażliwość engine'u to pewnego rodzaju plus. Wszystko pracuje w średnich detalach na sprzęcie z GF2 MX400 i Athlonem 1.7+ na pokładzie. Przyznacie, na dzień dzisiejszy nie jest to maszyna pierwszych lotów. Sam oferowany gameplay to typowe RPG. Czyli zwiedzamy światy, walczymy, tworzymy zaklęcia (jest wbudowany system magii) , zbieramy różne mniej lub bardziej potrzebne badziewia i zagłębiamy się w fabułę. Ta, to kolejny majstersztyk. Nici z liniowości! Mamy wielowątkowość, do tego nasze zachowanie i postępy wpływają na jej rozwój i zachowanie wobec nas napotkanych postaci. To sprawia, że bawić możemy się naprawdę długo. Bo kto nam broni zacząć od nowa, inną nacją i przeżywać zupełnie odmienną przygodę. Kraina tak szybko się nie nudzi, w końcu mamy do odwiedzenia setki lokacji. Często podawane jest, że tytuł dostarcza np.20/40 godzin zabawy. A ile mamy tutaj? Setki!A nasza postać to w końcu kto? Jest to już tylko i wyłącznie nasza sprawa. Możemy ustalić wszystko zaraz po wyjściu ze statku. Propozycje są takie: człowiek-kot (Khajiit), człowiek-gadem (Argonian), elf, lub jedna z typowo ludzkich ras, ale pochodzących z wielu różnych regionów. Jak to bywa w grach, wszystkie postaci mają swoje mocne i słabe strony. Wiec na początku najlepiej wybrać taką, którą ciekawiej dla nas będzie się grać. Jeden lubi walczyć, drugi czarować. Na tym nie koniec, bo za chwilę mamy kolejny wybór - profesja. A tutaj - kilka możliwości. Najłatwiejsza to według mnie udzielenie odpowiedzi na szereg zadawanych pytań, wtedy komputer sam na podstawie naszych odpowiedzi wszystko ustali. Oczywiście można wybrać też "gotowca" lub samemu zdefiniować wszystkie parametry. Słowem, pełna dowolność, i dobrze. Co ciekawe, nasz wybraniec może posiadać wszystkie dostępne umiejętności. Z tą jednak uwagą, że nigdy całości nie rozwinie. Dobrze, bo wtedy jedyną różnicą między nimi były wygląd, a to troszkę bez sensu. Tak więc, stworzono trzy grupy cech - główna (5 cech), mniejsza (5 cech) i dodatkowa (całą reszta). To pomaga nam utrzymać pewnego rodzaju ład i wykreować najbardziej odpowiadającą naszym oczekiwaniom i preferencjom postać. Na koniec wypada wybrać naszego patrona. Dzięki temu zyskamy unikalne zdolności niedostępne innym. Nie poznamy jednak działania tych, dostępnych z ręki reszty patronów. To raczej normalne, nie można mieć wszystkiego. Tym sposobem bohater nabiera osobistego charakteru i wizerunku. Mamy umiejętności, które rosną i gdy wszystkie osiągną wartość 10, skaczemy na poziom o jeden większy - proste, prawda? Zaraz ktoś zapyta - a jak umiejętności zdobywamy? Są na to różne sposoby. Można (zalecam) czytać znalezione księgi, jest też wielu trenerów. Ci, za opłatą, nauczą nas szeregu przydatnych umiejętności. Pieniądze zdobywamy wykonując różne zadania, nie znaczy też, że nie można ich np.ukraść! Uwaga, istnieje duże prawdopodobieństwo, że nas złapią. A może by tak przekupić strażnika? Droga wolna, nikt nie chce trafić do więzienia. I tutaj właśnie, takimi smaczkami, Morrowind zaczyna pokazywać swoją klasę i zdobywać serce gracza. Wreszcie ktoś zobaczył, że nie trzeba prowadzić Na za rączkę i dał bardzo dużą swobodę działań. Wracając do bohatera; jeśli chodzi o posiadanie przedmiotów, to można zbierać niemal wszystko, co mamy przed oczami. Najlepsze nie są tak łatwo dostępne i szukać należy ich podczas wypraw, maja najczęściej je najczęściej (dziwne, wcale nie chcą oddać po dobroci...) wrogowie, lub tez ukryte są w jaskiniach czy grobowcach. Nie każdy zeń jednak stoi dla nas otworem, wtedy na nic stoicyzm, bo zostają jedynie te bardziej radykalne argumenty. Interfejs użytkownika jest dość przyjazny, jeśli barć pod uwagę liczbę dostępnych opcji. Tak więc, inwentarz pod prawym klawiszem myszki, a w nim przedmioty, karta postaci, księga magii oraz mapa. Ta nie jest cały czas widoczna, ale można sobie taką opcje włączyć. Wtedy o wiele łatwiej poznawać rozległe tereny. Te są raczej podobne do siebie. Brak jest jakichś strasznie różniących się lokacji, ale w końcu to jedna kraina. Lochy wyglądają dość podobnie, ale i tak potrafią skutecznie przykuć wzrok do monitora. W lasach i wodzie spotkać można różnorakie pokraki, nie pożyjemy na początku za długo w konfrontacji z nimi. Najlepiej więc chodzić utartymi szlakami. Można korzystać z transportu. Do wyboru łodzie, czy Silt Stridery - ogromne zwierzęta na długich nogach. Zadania, które przyjdzie nam wypełniać dzielą się w sumie na trzy rodzaje. Wojownik, mag oraz złodziejaszek. Można też zostać wojskowym szpiegiem. Zlecenia są dość ciekawe i różnorodne, praktycznie nie powinniśmy się za szybko znudzić - jest co robić. Od łatwych, po trudniejsze, oczywiście wszystko w miarę upływu czasu. Będzie i tak, że robiąc coś dla jednego pracodawcy, zaszkodzimy innemu, i odwrotnie. Poza tym, na początku nie radził bym z nikim zadzierać, bo jesteśmy bardzo słabi. A już w szczególności z sektami. Szybka śmierć gwarantowana!Sam dodatek to kolejne wyzwanie mające dla nas kilkadziesiąt godzin dodatkowej gry. Najfajniejsze, że nie trzeba go instalować po zakończeniu Morrowinda. Zalecam to zrobić od razu, a w samym Morrowindzie będziemy mieli bardzo wiele udogodnień. Tyczą się one w głównej mierze dziennika zdarzeń, gdzie mamy nową zakładkę misje. Nie trzeba robić notatek, jak dobrze. Za to można robić je na mapie! Dzięki temu możliwe jest łatwiejsze odnalezienie wybranego miejsca. Dodatkowo można mieć pomocnika - najemnika, tragarza czy szczury. Uwaga, gubią się barany jak osioł w Dunegon Siege. Dla niecierpliwych zdecydowanie odpada i zalecam rolę Rambo. Oczywiście czeka na nas nowa przygoda, czy też piękne graficznie, ociekające w detale miasto zwane Mournhold. Choć zadania przyjdzie nam tym razem wykonywać głównie w podziemiach i złowrogich jaskiniach pod nim. Uwaga, gra jest trudna i chwilami potrafi zniechęcić, ale co to za życie bez wyzwań. W końcu, gdy wreszcie się rozkręcimy całość nabiera rumieńców. Wątek - zaskoczenie na minus, choć nie do końca - dość krótki i liniowy, ale za to chwilami porywający ciekawymi zwrotami akcji. Nie zapomniano, jak to zwykle bywa, o większym poziomie trudności, nowych przeciwnikach, przedmiotach i broniach. Sam dodatek oddzielnie jest wart nabycia, a teraz mamy go w zestawie. Plus za pomysł dla wydawcy.Czy gra ma jakieś minusy? Niby nie można oszukiwać. Ale nikt nam nie broni, zamiast wypełniania zadań, iść i kosić na swojej drodze wszystko co tylko się rusza - parametry rosną. A może by tak pobiegać, nawet poskakać - poziomy rosną. Trochę bez sensu... To jednak stanie się mało istotne, bo po dwóch, trzech dniach gry zostaniemy po prostu wessani do innego świata i jedyna myśl, która będzie krążyć po głowie, każe nam doń wracać. Dwa słowa - piękna sprawa! Bo naprawdę ciężko mi ukryć zachwyt nad produkcją. Widać ogrom prac włożonych w developing. A gracz, jeśli tylko potrafi, zostanie bohaterem opowieści i świata, który nie raz go zachwyci i na długo zostanie w pamięci. Taka gra, w takiej cenie, jeszcze dodatek! Kilkadziesiąt dni wyrwanych z życia, polecam.
Wymagania; Pentium III 800MHz, 256MB RAM, 32 MB akcelerator 3D, 1 GB HDD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Diablo26
Administrator
Administrator



Dołączył: 18 Paź 2006
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 20:02, 19 Paź 2006    Temat postu:

To moja recka

O czym tu pisać?!

Dobra już mi powoli przechodzi... Wiem, że nie tego się spodziewaliście po recenzji „The Elder Scrolls III: Morrowind”. Nie tego – koleś będzie beczał przez pół tekstu, że „to nie ma sensu”. Tak więc dobrze trafiliście, to jest ta recenzja, a ja jestem przytłoczony. Dosłownie. Zupełnie nie mam pojęcia od czego zacząć! Ogrom tej produkcji powala! Ludzie, czy Wy naprawdę chcecie to czytać? Dobrze już, dobrze... Będę trochę spokojniejszy... Zacznijmy wreszcie ten tekst, którego i tak nikt nie potrzebuje... To nie jest standardowy artykuł, a Wy nie jesteście zwyczajnymi czytelnikami. I niech już tak pozostanie do końca tych wypocin, ok? Świetnie. Też się cieszę. Tak więc po kolei...

Jak to z nami było...

Ręce mi się trzęsą, kiedy pomyślę sobie, że to już osiem długich lat. Tak, aż osiem. Seria „The Elder Scrolls” towarzyszy mi przez prawie pół życia. I wiecie co? To niesamowite uczucie! Grać w te trzy gry przez tyle lat. Wszystko zaczęło się w 1994 roku, kiedy to jeszcze niewielka grupa developerska Bethesda Softworks wydała grę, która wszystkich fanatyków cRPG powaliła na kolana. Tak, fanatyków – od tej pory Ci ludzie kultywują serię, ale o tym już wkrótce. Pierwsza część zatytułowana „Arena” dziś jest do pobrania praktycznie na każdej stronie ze starymi grami w Internecie. Jak sądzę, teraz każdy, kto ją odpali będzie zszokowany. Myślę, że nie będzie wiedział, co to jest. Jednak przed tymi kilkoma laty, to dla mnie osobiście była jedna z pierwszych gier tego gatunku. Nigdy wcześniej nie grałem w cRPG, bo nie miałem pojęcia o takich grach. Nie będę ukrywał – nigdy nie przeszedłem jej do końca. Mimo to pamiętam, że był tam ogromny fantastyczny świat Tamriel. W poszukiwaniu części artefaktu można było przebyć wszystkie osiem ogromnych prowincji świata. Ogrom gry powalał. Później w 1996 roku pojawił się „Daggerfall” – gra w Polsce praktycznie nie do zdobycia, bo nie miała dystrybutora. Oczywiście piractwo miało się dobrze, więc zdobycie upragnionego tytułu nie stanowiło żadnego problemu. Kłopot był jeden, a zwał się... kasa. Tę przeszkodę jednak dzielnie pokonałem i znów pojawiło się mnóstwo godzin zabawy. Co ciekawe, świat zawężono do dwóch prowincji, a możliwości rozwoju bohatera były ogromne. Ponadto autorzy – jako jedni z pierwszych – udostępnili możliwość tworzenia dodatków, które powstają do dziś. Kolejną ciekawostką jest ilość błędów. Była to liczba tak powalająca, że grę nazywano „Buggerfall’em”. Później nastąpiła cisza. Zero wieści o następnych częściach. W międzyczasie ukazały się gry, które toczyły się w świecie Tamriel i nawiązywały do serii. Były to: „Battlespire” oraz „Redguard”. Obie poziomem nie zabijały, ale dawały godziny udanej zabawy. I wreszcie jest. W kwietniu 2000 roku pojawiły się pierwsze informacje o „Morrowind”.

Powrót syna marnotrawnego...

Już pierwsze zapowiedzi dawały popalić. Chwalono się niesamowitą szatą graficzną, możliwościami gry i... cholera wie czym jeszcze! Zapowiadano rewolucję, ewolucję, konstytucję itd. itp. Od tamtej pory nie czytałem ani jednej informacji o tej produkcji. Nie wierzyłem w możliwość stworzenia takiego czegoś. To wszystko brzmiało jak „gwiazdka z nieba” – plany były zbyt szerokie i za ambitne. Co by nie mówić, przez te dwa lata do premiery, gra pozyskiwała miliony fanów na całym świecie, którzy łapali wszystko i lgnęli do każdej notki informacyjnej niczym pszczoła do ula. Ja jednak zapomniałem o serii. Aż do czerwca tego roku. Jeśli jesteście w stanie w to uwierzyć, to powiem Wam, że „Morrowind” odmieni Wasze życie. Półtora miesiąca „młócki”. Czy graliście w coś tak długo? A to nawet nie połowa przygody!

Pierwszy kontakt...

To akurat pamiętam dobrze. Przed wyjściem z domu dostałem przesyłkę pocztową. Był tam tylko jeden napis – „Morrowind”. I wszystko stało się jasne. Przez następne 10 godzin byłem niewolnikiem „systemu”, który myślał tylko o jednym – wrócić do domu i odpalić to cudeńko. Po bliżej nieokreślonych mękach, dopadłem do komputera, wrzuciłem płytkę i... zainstalowałem. Odpaliłem, a moim oczom ukazały się pierwsze szkice stworków. Nigdy czegoś takiego nie widziałem. „To zupełnie inny świat” – pomyślałem i zacząłem zabawę. Ukazało się krótkie intro, które nic mi nie mówiło. Jakiś cytat i nagle ten głos. Budzę się we wnętrzu statku więziennego. Koleś stojący obok pyta o moje imię. Podałem mu je, a za chwilę przyszedł strażnik i wskazał drogę na zewnątrz. Pierwszy szok! Spojrzenie na otoczenie – drzewa, których liście falują na wietrze, postacie o prawdziwych kształtach. Tego nie da się opisać! Inny gość poprosił mnie o podejście i poinformowanie go jakiej jesteśmy narodowości. Kolejny szok! Później wszedłem do jakiegoś biura. Gość w starszym wieku zapytał o profesję, dał papierek i kazał iść do następnego pomieszczenia. Tu postać owa dała mi przesyłkę do miasta Balmora i kazała skontaktować się z niejakim Caiusem Cosadesem. Od tej pory byłem wolnym obywatelem! Mogłem robić, co dusza zapragnie! I wnet zadzwonił telefon. Cholera! Najchętniej rzuciłbym nim o ścianę... odebrałem... i to był mój ostatni kontakt z grą na dwa najbliższe dni. Myśl o dalszej zabawie nie ustawała...

Na wszystko przyjdzie czas...

Znów usiadłem do zabawy. Teraz już żeby grać na serio. Wcześniej wszystko robiłem na szybko, bo nie wiedziałem o co chodzi. Już spokojnie rozpocząłem grę od nowa. To, co Wam wyżej opisałem, to kreowanie postaci. Ciekawe, bo nigdzie takiego rozwiązania nie było. Przy drugim podejściu odkryłem także, że jest kilka metod „na dziadka” i kombinacji z podawaniem profesji. Można podać konkretnie kim się jest, można odpowiadać na pytania przedstawiające różne sytuacje – wtedy otrzymamy model naszego bohatera, ostatnim sposobem jest wybór wszystkich umiejętności. Powiem szczerze, że kreacja postaci, to ciężka sprawa. Naprawdę trudno jest trafić w odpowiednią ‘ścieżkę’. Gdy będziemy np.: złodziejem, to od początku będziemy mieli problemy z walką i czarami, ale wszystkie tajemne miejsca, przedmioty stoją przed nami otworem (chyba, że nas zabiją). Wink Jeśli zostaniesz np.: wojownikiem, to z czasem walka z kilkoma przeciwnikami jednocześnie staje się Twoją pasją. No, a jako czarodziej możesz z różnorodnymi biedakami zabawiać się za pomocą czarów, ale jeśli któryś Cię dopadnie, to jesteś martwy – nie ma lekko. Możliwości jest dużo, bardzo dużo. Dodam, że moja postać to Leśny Elf, wojownik. Jego pasją jest walka długimi mieczami, toporami, bronią obuchową oraz strzelniczą. Magia, to dla niego coś z innej bajki (tzn. rzucenie prostego czaru udaje się raz na kilkanaście prób!), ale z dobrym mieczem w dłoni nie ma sobie równych. Ponadto postacie różnią się od siebie rasami. Poza wspomnianymi Leśnymi Elfami, są także: Ciemne Elfy, Bretończycy, Aragonianie, Redguard itd. (piszę z pamięci) . Każda z nich ma swoje plusy i minusy. Np.: Leśne Elfy, to urodzeni łucznicy, Orkowie – barbarzyńcy i wojownicy, Bretoni – alchemicy i magowie itd. Wspaniała sprawa, słowo daję – w ten sposób możemy dopełnić nasze umiejętności. No właśnie, jest ich całe mnóstwo, poza tymi, które wymieniłem ujrzymy także np.: sprawność w czarach, wykorzystanie przedmiotów magicznych, tworzenie leków (serio!), walka na pięści, rozmawianie z ludźmi, bieganie, reperowanie zbroi, włamywanie się – i tak dalej. Tego są całe masy.

Czas napomknąć cokolwiek o zdobywaniu doświadczenia w czasie zabawy. No i tu autorzy mnie zaskoczyli. Każda umiejętność zwyżkuje nam oddzielnie np.: dużo biegamy, to wzrasta nam ta cecha, walczymy naszą halabardą, to będziemy to robili coraz sprawniej i płynnie itd. No, ale co z poziomami doświadczenia? Są, a wygląda to tak, że gdy powiększy się nam dana cecha, wtenczas pojawia się wiadomość, że powinniśmy odpocząć. Tak też robimy i pojawia się tablica, w której możemy podnieść wartość wskazanych cech o kilka punktów. Dopiero później to rozgryzłem i zainteresowanych po opis zapraszam do poradnika.

o właśnie, po stworzeniu postaci możesz robić, co Ci się tylko podoba. Sam jesteś panem swojego życia! Choć jak mówi główny wątek gry – jesteśmy niewolnikiem państwa – to tak naprawdę możemy mieć to w głębokim poważaniu. „Morrowind” to pierwsza gra, która daje taka swobodę. Wielkość prowincji (tym razem tylko jedna!) – Vvanderfall, na której toczy się akcja – jest niesamowita. Choć autorzy twierdzą, że świat jest mniejszy niż w „Daggerfall”, to ciężko w to uwierzyć. Jeśli graliście w jakiegoś MMOcRPG, to możecie sobie porównać – bo taki jest świat tej gry, nic dodać nic ująć. Zasadnicza różnica jest taka, że tu utkwisz na kilkaset godzin, a kasę zapłacisz tylko raz. Nic nie stoi, aby zapisać się do gildii (można pracować dla wszystkich jednocześnie) i jednego z trzech rodów. Każda z nich to setki questów w różnych miastach! Im więcej wykonanych zadań, tym wyższa pozycja w gildii oraz reputacja w świecie gry. To także łatwiejsze porozumiewanie się z ludźmi. Ha, tych nawet można przekupić, żeby dostać informacje. Albo czary – możemy kupić gotowe lub stworzyć własne, jeśli tylko spotkamy odpowiedniego trenera. O właśnie trenerzy... Są to NPC’e, którzy za odpowiednią opłatą podnoszą nam wybraną umiejętność. Te zaś mogą mieć maksymalnie 100 poziomów, ale większość z nich uczy do 50-tego. Jaki wniosek? Trzeba ćwiczyć się samemu, bo o pieniądze trudno. Ciekawy jest także handel – możemy nauczyć się podnoszenia i obniżania cen. Jedźmy dalej. Weźmy na ten przykład otoczenie – możemy przeczytać książki, a niektóre z nich nawet podnoszą umiejętności. Albo lampy, które wiszą na budynkach. Niektóre możemy zdjąć i włożyć do naszej rączki! Nie mniej interesującą kwestią jest rabunek – trzeba się umiejętnie skradać, jeśli postać nas nie zauważy, to „otwieramy” ją jak skrzynie, ale może coś nie pójść po naszej myśli i problemy z prawem gotowe. Włamania do zamków też są miłe – czar albo wytrych – decyzja należy do Ciebie. Tego wszystkiego jest tyle, że nie sposób opisać w tych zaledwie kilku tysiącach słów. Sama walka – pełny czas rzeczywisty. Czasami nie damy rady uciec, a przeciwnicy raczej nie odpuszczają łatwo (wiecie ile w takich sytuacjach adrenaliny się wydziela?). Jak wspomniałem, można popaść w kłopoty z prawem np.: zabijając kogoś na ulicy. Wówczas strażnicy podbiegają do nas i proponują odpowiednią zapłatę i zwrot mienia (np.: przy włamaniu) lub areszt. Jednakże w sytuacji brutalnego mordu nie jest już tak różowo – walą po pysku równo – aż nam śmierć nie zaglądnie w oczy. Co ciekawe, jak już trochę podrośniemy, to możemy stawić im czoła. I tu jest smaczek – kiedy zabijamy kogoś, to nasze konto staje się bogatsze w wysokość pychy. Im wyższa tym gorzej dla nas, inaczej mówiąc, będą na nas polowali na drogach, a wstęp do miast będzie graniczył z cudem, a i ludzie nie będą chcieli z nami rozmawiać. Niegłupi pomysł, prawda?

Bajecznie tu pięknie!

Pierwsza rzecz, na którą zwrócą uwagę Twoje oczy po wyjściu ze statku, to grafika. Ja nawet tego nie obiecuję. Przekonasz się o tym sam! Nieraz trzeba się zatrzymać w miejscu, żeby popatrzeć i nacieszyć zmysły tą obłędną szatą graficzną. Coś niesamowitego! Choć początkowo nie dostrzegamy nawet szczegółów, to uwierzcie mi – to tylko kwestia czasu, jak Wasze oczy zaczną przyglądać się każdej lampie, stojakowi, wieszakowi na ścianie, szafie, krzesłom. Cholera, to nie jest gra! Dla przykładu podam moją ulubioną lampę. To niby nic takiego, ale precyzja godna mistrzów najwyższych lotów. Wisi sobie lampka na wygiętym w kilku miejscu haczyku. Jest kratka, a za nią szybka. Wewnątrz zaś świeczka, która jest lekko podtopiona. Ile musiało pójść polygonów? Mnóstwo. A postacie? Każda rzecz, jaką mamy na sobie jest wyraźnie widoczna. Są miecze, które wprawiają z zachwyt, np.: mój unikat Umbry, to dzieło sztuki – są tam jakieś runy, a owa broń sama świeci na fioletowo. To trzeba zobaczyć. Albo dynamiczne oświetlenie, o którym przekonacie już na samym początku – te zachody słońca i poranki muskają nasze organy zwiewnie i subtelnie. Opad szczęki to słabe określenie. To jest piękne! A to słońce – istny majstersztyk – spójrz na nie. Nie ma jak w większości gier kształtu okrągłego. Nie, nie – to jakby eliptyczny rozbłysk, który sprawia, że odwracasz twarz (test it in real!). Woda – sprawdźcie w jaskiniach. Prawda, że interesujący spektakl? Efekty pyłu w niektórych kopalniach są zabójcze – rażą w oczy. Architektura. Ci goście, co to stworzyli, to prawdziwi fantaści! Miast, które przyjdzie nam odwiedzić jest sporo. Praktycznie możemy ten styl budowniczy podzielić na jakieś 5-6 odmian. Są i gigantyczne grzyby przerobione na domy, są też muszle-domy, ujrzymy gigantyczne twierdze i największe miasto w grze Vivec – kilka gigantycznych, monumentalnych sarkofagów. W praktyce Wasze oczy padną z wrażenia! Nie wspominam o ruinach, tajemniczych kopalniach, świątyniach i innych niezwykłościach, bo to już miód, który wypływa z ekranu na ściany pomieszczeń Waszego domostwa. A ten klimat w podziemiach z duchami – cisza, jakieś szmery, subtelne iskrzenie się pochodni. Wrażenia gwarantowane – wiem co mówię. Jeśli jesteś szczęśliwym posiadaczem głośników z Surround to, lepiej nie przebywaj sam na sam z tą grą w ciemnym pomieszczeniu!

G.... się zdarza :/

Nic nie trwa wiecznie – prędzej czy później odkrywamy błędy i wady. Zresztą tak jest przy każdej grze. I ku mojemu zaskoczeniu „Morrowind” w stosunku do poprzedniej części jest ich praktycznie pozbawiony. Co nie znaczy, że ich nie ma. Z łatwością już po kilku godzinach można odkryć bezsensowny dziennik podróży. W rezultacie zadania zapisuje się na papierowej kartce z odnośnikami do odpowiednich stron dziennika. Przyznaję, to robi miły klimat, ale może denerwować. Animacja postaci... hmm... im dalej jest gość, to tym dziwniej i mniej przekonywująco to wygląda. Ja jednak rozumiem, że to kwestia odpowiedniego systemu, który pozwala na utrzymanie stałej ilości klatek animacji na ekranie. No, ale skakanie rodem z „Quake’a”, czy bieganie po schodach to przesada. Kolejna sprawa, to tendencje do wieszania się. Zdarzyło mi się, to z sześć razy w trakcie zabawy, ale twórcy wspominali o tym w instrukcji. Sposób jest tylko jeden – częsty zapis gry najlepiej na kilka slotów. Dalej mamy muzykę – nieprzerwanie leci to samo, jednak zmienia się w trakcie walki. Miło, że nie męczy po długim czasie i to jest jej spory atut. Jednak po miesiącu zabawy oprawa ta zaczyna mierzić i zaczyna sprawiać wrażenie nieco idiotycznej. Ale prawdziwego rodzynka zostawiłem na koniec. Otóż kilka miesięcy temu grałem w niemieckiego „Gothica”. Tam moją uwagę przyciągnęło przedstawienie życie ludzi. W dzień pracowali – bogata animacja – a wieczorem szli do domostw, aby odpocząć. Kiedy biegłem po nowy miecz w środku nocy, to kupiec był u siebie i spał – należało go tylko zbudzić. Tu jest inaczej – ludzie ciągle stoją w miejscu lub chodzą po ustalonych trasach. Nie ma mowy o animacjach pracy, czy chodzeniu spać. Zupełnie tego nie dopilnowano! Jest środek nocy, biegnę do kowala, drzwi otwarte, a on czeka na moje zamówienie. Ech... Tylko strażnicy w nocy zmieniają się – noszą w rękach lampy. Niech to jasny piorun trafi!

Konkluzja

Wszystko, co tu napisałem, to za mało, aby opisać tą grę. Naprawdę za mało. „Morrowind” już teraz przeszedł do historii gier. Na świecie sprzedaje się znakomicie, choć nie wszyscy recenzenci uważają te dzieło za produkt doskonały. Błędów jest trochę, o czym świadczy wypuszczenie pierwszego patcha na dwa miesiące po premierze (na marginesie – daje kilka sympatycznych opcji, jak np.: regulacja trudności walk, pasek energii przeciwnika). Prawda jest jednak inna. Te wszystkie wady nie są w stanie przyćmić światła jakim bije „Morrowind”. Odkrycie wszystkich miejsc i questów to nawet nie jest kilkadziesiąt godzin gry – to kilka miesięcy! Miesięcy wyjętych z życia! Dla mnie będzie teraz dwa miesiące jak zabawiam się z tą grą i wiecie co? Jeszcze mi się nie znudziła. To jest, to „coś” na co trzeba długo czekać. „Coś” porażającego, co zasługuje na najwyższe noty. Teraz pewnie pogromcy błędów rzucą się na mnie, ale nie oszukujmy się – produkcji na takim poziomie nie zobaczymy szybko. Na taki tytuł trzeba czekać kilka lat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum RPG Forum Strona Główna -> Morrowind Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin